Bleachmmorpg

Najlepsza gra tekstowa o Anime BLEACH

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 30-03-2008 13:17:10

Ichigo

Administrator

7236370
Zarejestrowany: 28-03-2008
Posty: 107
Punktów :   
Stolica Polski: Warszawa

Poznaj przyjaciół

Tutaj jest spis wszystkich Vizardów:

Offline

 

#2 27-04-2008 17:45:29

Luks

Shinigami

11537085
Skąd: Toruń
Zarejestrowany: 30-03-2008
Posty: 80
Punktów :   

Re: Poznaj przyjaciół

<Było jeszcze bardzo wcześnie, gdy głośny sygnał budzika postawił mnie na nogi. Szybko się umyłem, ubrałem i zjadłem śniadanie, po czym wyszedłem z domu przerzucając sobie przez ramię plecak. Dodatkowo, wziąłem ze sobą mój Zanpakutou - Hinakirę, po czym ruszyłem na poranny spacer. Czy rzeczywiście, był to zwykły, poranny spacerek? Raczej nie, skoro nawet nie byłem zwykłym człowiekiem... Byłem Vizardem, a to wcale nie był spacerek - miałem ściśle określony cel, chciałem udać się do siedziby Vizardów i prosić ich o trening w kontroli Hollowa we mnie. Nie mogłem już dłużej wytrzymać, nękany przez Pustego... Jeśli tak dalej pójdzie, naprawdę stanę się Hollowem i nie będzie już dla mnie powrotu - pomyślałem jeszcze wczoraj, gdy kładłem się spać. Wtedy też postanowiłem, że dzisiaj rano udam się do ich siedziby - wiedziałem gdzie to jest, ponieważ już wcześniej jeden z nich składał mi propozycję przyłączenia się do ich organizacji... Jednak wtedy ją odrzuciłem, nie rozumiałem w pełni kim jestem i co się ze mną może stać, ale tak dłużej już nie mogło być - już nie jeden raz Pusty we mnie przejmował nade mną kontrolę... Byłem wtedy stokrotnie silniejszy, lecz jaka była tego cena? Czy sama moc warta jest takich poświęceń? Warta ciągnięcia tego dalej? Jeśli tak bym to zostawił, nie tylko ja bym ucierpiał... W niebezpieczeństwie byli by też moi towarzysze, moja rodzina i przyjaciele... Nie, nie mogłem tak tego pozostawić. Bo czym też oni byli winni? Czy zasługują na życie w ciągłym strachu? Zasługują, być może na śmierć, zadaną im z mojej ręki? Nie, i nie mogłem na to pozwolić. Gdy byłem w parku, pierwsze promienie bladożółtego słońca oświetliły mi twarz... Zatrzymałem się bezwiednie i spojrzałem na wschodzące słońce. Było piękne. Miałem ochotę tu zostać, położyć się na trawie i wpatrywać się w szumiące drzewa oraz słuchać świergotu ptaków... Nie mogłem jednak tego zrobić. Odwróciłem głowę od pięknego widoku i ruszyłem żwawym krokiem w dalszą drogę. Wyszedłem z lasu i zatrzymałem się przed jezdnią. Było czerwone światło, ale nic nie jechało. Przygryzłem wargę i poczekałem, aż zapali się zielone. Gdy zamigotało już zielone światło, jak na złość przejechał akurat czerwony Porshe, nie zważając na ograniczenie prędkości i czerwone światło... Pokręciłem tylko głową i przeszedłem przez jezdnię - i tak kierowca pojazdu mnie nie widział, a poza tym nie mogłem mu już nic zrobić - przed chwilą znikł za zakrętem drogi, gnając nie wiadomo gdzie, byle dalej i szybciej... Nie lubiłem za to ludzi... Nie lubiłem ich wiecznego pośpiechu, bez chwili odpoczynku, bez wytrwania... Spojrzałem w niebo. Kilka chmur przemieszczało się szybko po nieboskłonie - jakby też się śpiesząc, jakby nigdy nie przerywając swej wędrówki po niebie... Wiał silny wiatr, co jakiś czas liście strącone z drzew uderzały mnie w twarz... Też się śpieszyły w swojej bezsensownej, niekończącej się pogoni... Cały świat jest jak wirujące bez przerwy koło, nigdy się nie zatrzymując i nie dając chwili wytchnienia... Zły byłem na siebie. Zawsze byłem inny, odstawałem od reszty... Czemu to akurat mnie spotkało? Czemu akurat ja muszę nosić to znamię? Czemu to akurat JA jestem inny od reszty, czemu nie mogę być zwykłym człowiekiem? Naburmuszony, szedłem jednak na przód... Wiedziałem, że nie mogę odwrócić już tego, co się stało. Ale też nie mogłem tak stać i nic nie robić... Musiałem sam sobie poradzić, bo czyż to nie mnie wybrał los, połączył moje życie z Pustym? Dawało mi to niezrównaną moc, jednak płaciłem za to wysoką cenę. Wiedziałem jednak, że każde zło można obrócić w dobro, mogłem wykorzystać to do dobrej sprawy. Może to dobrze, że to akurat ja zostałem obdarzony tą mocą? Może to właśnie ja mam być tym, który poniesie ten ciężar? Nie wiem tego, lecz wiem, że nie mogę się poddawać. Nie mogę się zatrzymać, jak nie mogę też zatrzymać innych. Chciałem dać się ponieść zwykłemu, szczęśliwemu życiu, jednak nie to było mi przeznaczone, musiałem radzić sobie z wieloma przeciwnościami. Chciałem, żeby życie było łatwe, pozbawione cierpienia i trudu..., żeby każdy mógł być szczęśliwy i mógł robić to, co zechce. Jednak to było nierealne - jak nierealne jest cofnięcie czasu, cofnięcie wyboru, który stworzył mnie tym, kim jestem. W mojej głowie toczyła się nieustająca bitwa - z jednej strony potrzebowałem tej mocy, potrzebowałem jej, bo chciałem pomóc ludziom. Z drugiej jednak chciałem też móc prowadzić normalne, szczęśliwe życie, dzielić swoje smutki i radości z rodziną... Nie wybrałem. Nie wybrałem pomiędzy tymi dwoma stronami. Bo czyż mam prawo dokonać takiego wyboru? Nie decydowałem teraz tylko za siebie - decydowałem również za moje otoczenie, za wszystkie istoty żyjące wokół mnie. Nie, nie mogłem zostawić tego wszystkiego, nie mogłem zignorować, jakże licznych wołań o pomoc, nie mogłem wszystkiego rzucić, mojego dotychczasowego życia... Musiałem iść dalej, nie oglądając się za siebie. Z takimi też myślami doszedłem do biednej, zniszczonej dzielnicy. Zatrzymałem się. Tumany kurzu przewalały się przede mną, udając pędzące stado... Zastanowiłem się chwilę nad drogą, po czym ruszyłem dalej, wolnym krokiem przed siebie. Po krótkiej chwili - przeszedłem najwyżej jakieś 200 metrów, zatrzymałem się w pół kroku. Prawie nie zauważyłbym miejsca, do którego zdążałem. Był to zniszczony, stary budynek... Wszystko wokół niego jakby go unikało, jakby go nie zauważało... Tak, to na pewno tutaj. To miejsce dokładnie pasuje do opisu, jaki podał mi Hirako... Uśmiechnąłem się do siebie. Pamiętałem to jeszcze. Skręciłem w stronę walącego się budynku. Większość okien było wybitych, drzwi ledwo trzymały się na zawiasach, jednak - mimo tego, wcale nie wyglądało to brzydko, a wręcz przeciwnie - to miejsce miało swój urok. Podszedłem bliżej i zajrzałem do środka, przez dwu calową szparę w drzwiach, lecz nic nie dostrzegłem - wszystko spowijała jednakowa, nieprzenikniona ciemność... Pociągnąłem za klamkę. Drzwi uchyliły się lekko z głośnym zgrzytem - można było po nich poznać wiekowe pochodzenie. Zanurzyłem się powoli w ciemność i powiedziałem:>
- Jestem Vizardem, tak jak wy. Nazywam się Oyama Tori - jeszcze przez chwilę słychać było mój donośny głos, odbijający się echem od ścian pomieszczenia. - Przyszedłem tutaj, aby nauczyć się od was kontroli nad Pustym w sobie. Proszę, pomóżcie mi - wypowiedziałem te słowa pewnie, niczym rozkaz, jednak było to tylko udawanie - w rzeczywistości byłem przerażony i ogarnięty rozpaczą, czekając na odpowiedź.


Luks - światło

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Ogród zimowy w bloku? Może się da. idealny pies dla dziecka materace hilding tresc-zaproszenia-na-komunie.eu jak-napisac-zaproszenie-na-komunie.eu